12.A ci, którzy żyją według ciała... - Artykuły własne

12.A ci, którzy żyją według ciała...

„Ci bowiem, którzy żyją według ciała, dążą do tego, czego chce ciało;
ci zaś, którzy żyją według Ducha
- do tego, czego chce Duch.(...) A ci,
którzy żyją według ciała, Bogu podobać się nie mogą
(Rz 8,5-8)

Człowiek, który uwierzył Chrystusowi, że On go uwolnił od brzemienia Adamowego grzechu i Duch Chrystusa, zajął miejsce jego zwiedzionego ducha, musi nieustannie kierując się wiarą trwać w Duchu, którego otrzymał. Trwać, aby żaden wpływ zewnętrzny lub wewnętrzny nie pozbawił go Jego obecności. A właściwie aby sam Go nie porzucił, dokonując wyboru innego Pana. Kiedy Bóg jest jego Panem jedynym, którego miłuje całym swoim sercem i całą swoją duszą, z całego serca swojego i ze wszystkich sił swoich, to trwa w światłości i nie ogarnia go ciemność. To Bóg, Chrystus prowadzi go, i widzi świat Jego oczami i doświadcza rzeczywistości Bożej taką jaka ona jest, bez zniekształceń, iluzji i złudzeń, które człowiek tworzy przez różne wyobrażenia, subiektywne przekonania i wszelkie wpływy płynące z głębin natury wewnętrznej, podświadomej, emocjonalnej, z głębin natury cielesnej.

 
Człowiek, który nie ma wiary, nie jest umocniony w Duchu Bożym, tym wpływom ulega. Zadręcza się wymyślonymi problemami, które nie rzeczywiste z punktu widzenia prawdy Bożej. Produkuje w swojej głowie tysiące myśli, które później go osaczają i zmuszają do życia według nich. Przeżywa lęki, niepokoje, które go wyniszczają, bo wierzy w płynące z głębin ciemności kłamstwa. W Bożej rzeczywistości nie ma miejsca na lęk, niepokoje, zmartwienia, depresje, smutki, żale, obwinianie siebie, innych itp. Nie ma, one tu nie istnieją. Są natomiast obecne w świecie, którego doświadcza nasza cielesna, wewnętrzna natura, będąca pod wpływem sił ciemności.

Człowiek otrzymał przez odkupienie Chrystusowego Ducha, aby trwając w Nim wypełnił Boży nakaz i zaniósł światłość i Boży pokój tej smaganej wichrami ducha mocarstwa powietrza (Ef 2,2) udręczonej naturze. Aby chwała Boża, którą otrzymała przez odkupienie dusza, mogła być również udziałem jego ciała. Aby blask światłości, który spoczął na duszy przeniknął również całe ciało.

Potężna światłość emanuje z tego, który to czyni. Nie można jej ukryć, nic jej nie może przyćmić, świeci i zachwyca swoim łagodnym, a jednocześnie niosącym moc i obecność Bożą blaskiem. Obecność gromowładną dla demonów i miłującą dla bliźniego.

Ale gdy natura cielesna przejmuje władzę nad całym człowiekiem sprawiając, że staje się jednym z nią, emanuje z niego ciemność.

Albo czyż nie wiecie, że ten, kto łączy się z nierządnicą, stanowi z nią jedno ciało? Będą bowiem - jak jest powiedziane - dwoje jednym ciałem. (1Kor 6,16)

Ten mechanizm „stawania się jednym” ma taki charakter jak opisane w psychiatrii zaburzenie psychiczne pod nazwą psychoza indukowana. O indukowanym zaburzeniu urojeniowym mówi się wtedy, gdy następuje przejęcie od osoby chorej psychicznie objawów urojeniowych przez osobę uprzednio zdrową. Osoba, której w ten sposób udzieliła się choroba (osoba zaindukowana) zaczyna równie bezkrytycznie traktować treści urojeniowe osoby chorej, wypowiada analogiczne przekonania, w podobny sposób przeżywa świat, podobnie jak osoba pierwotnie chora, reaguje. Jednym z kluczowych czynników przyczyniających się do jego powstania jest bardzo bliska więź między osobami, z których jedna jest chorą psychicznie osobą indukującą.

Człowiek ma bardzo bliską więź ze swoją naturą wewnętrzną, podświadomą i ona ma wpływ na jego świadomość i w rezultacie na jego funkcjonowanie. To z tej natury płyną różne myśli, emocje, kuszenia. Ta natura żyje w świecie ciemności, jest pod wpływem działania upadłych aniołów, instynktu, grzechu, inaczej mówiąc jest chora, żyje bezwładna w chorym świecie. I człowiek, który nie trwa w Bogu ulega jej chorobie, jest przez nią „zaindukowany. Zaczyna myśleć, czuć i działać według niej, według jej świata. I nie dostrzega swojego problemu, nie dostrzega zwiedzenia, nie dostrzega procesu indukowania. Nie dostrzega, że uległ i to ta natura stanowi już jego tożsamość, chorą tożsamość.

Chrystus przez odkupienie uczynił go wybawicielem tej natury udręczonej i zniewolonej, ale człowiek zamiast nieść jej uwolnienie, sam popada w niewolę i żyje „indukowanym obłędem”. To tak jakby lekarz psychiatra potraktował poważnie urojenia pacjenta i sam zaczął w nich istnieć. Zamiast wyleczyć pacjenta wzmocniłby jego chorobę i na dodatek stałby się chory na to samo.

Nie może człowiek odkupiony występować w takiej roli w stosunku do samego siebie, bo żyje prowadzony przez naturę ciała, a nie naturę Ducha Bożega, żyje według ciała, a nie według Ducha (Rz 8,5), „a ci którzy żyją według ciała, Bogu podobać się nie mogą”(Rz 8, 8).

Używając jeszcze innych słów, można ten mechanizm „stawania się jednym z ciałem” przedstawić w taki sposób, że grzech ciała chce podbić człowieka „psychozą indukowaną”. Grzech, który odczuwa człowiek w ciele chce go podbić, aby nie tylko go odczuwał, ale aby przeszedł do jego realizacji. Aby poszedł za podszeptami w swojej głowie, za emocjami i napięciami, które odczuwa. Aby poszedł za niepokojem, lękiem, rozdrażnieniem, złością, nienawiścią itd. Aby poszedł za pożądaniem, za naciskającymi go pragnieniami i stał się współwyznawcą grzechu. I w tym momencie człowiek ulegając zaindukowaniu staje się niewolnikiem prawa grzechu, któremu poddane jest ciało, i zwiedzenia którym uległ zaczynają stanowić świat, w którym żyje.

To, że człowiek odczuwa grzech w ciele nie jest niczym niewłaściwym ani złym. Złem jest uleganie mu, bo wówczas zamiast zwalczać grzech ciała, działa według niego. Ale chodzi o to, aby człowiek przez wiarę trwał świadomością w naturze duchowej - odkupionej, doskonałej, świętej, a wtedy moc działającego w nim Ducha Chrystusa, pokonuje grzech i wydobywa ciało z grzechu.

Chodzi o to, aby nie był jednym z „nierządnicą”, jednym z grzechem, ale jednym z Duchem Bożym.

Ten zaś, kto się łączy z Panem, jest z Nim jednym duchem.(1Kor 6,17)

Chrystus człowieka wyzwolił, dał swojego Ducha i człowiek nie powinien już ulegać wpływom ciała.

"Albowiem prawo Ducha, który daje życie w Chrystusie Jezusie, wyzwoliło cię spod prawa grzechu i śmierci”. (Rz 8,1-2)

To wiedzcie, że dla zniszczenia grzesznego ciała, dawny nasz człowiek został z Nim współukrzyżowany po to, byśmy już dłużej nie byli w niewoli grzechu”.(Rz 6,6)

„Czyż nie wiecie, że ciało wasze jest przybytkiem Ducha Świętego, który w was jest, a którego macie od Boga, i że już nie należycie do samych siebie?” (1Kor 6,19)?

Tak naucza św. Paweł.

Ale tak nie naucza kościół.

Kościół ciągle powtarza, że człowiek jest słaby, grzeszny i niegodny, utwierdzając go w tym przekonaniu i zaprzeczając tym samym Ewangelii, zaprzeczając św. Pawłowi.

Kościół chce, aby człowiek istniał w „psychozie indukowanej i celowo prowadzi go poprzez 8 - punktową procedurę manipulacji i umacnianie w świadomości grzesznika, do trwania w tym mechanizmie. Głosi, że człowiek rodzi się z grzechem pierworodnym, tym samym negując odkupienie, i przypisuje duszy, grzechy istniejące w ciele. Chce, aby świadomość człowieka związana była z ciałem, a nie z duszą. Aby nieustannie był skupiony na poszukiwaniu grzechów, aby żył tym, co odczuwa w ciele, a nie radością i chwałą Bożą, która wypełnia jego duszę. Aby nie był świadomy, że jego życie jest ukryte z Chrystusem w Bogu (Kol 3,3). Aby nie doświadczał wolności duszy, ale zniewolenia ciała. Aby ciągle upadał i nie mógł się podnieść. Aby nieustannie spadał na niego przygniatający młot w takt napierających zewsząd słów: „twoja wina, twoja wina, twoja bardzo wielka wina”. Człowiek w ten sposób zmiażdżony, nie śmie nawet pomyśleć o swojej prawdziwej godności, o świętości, o synostwie Bożym. Pomimo że słyszy słowa Ewangelii, nie docierają one już do jego świadomości, nie pojmuje ich sensu. Powtarza tylko bezmyślnie, to co mu się nakazuje i nie zauważa kiedy otumaniony staje po stronie ciemności i występuje przeciwko prawdzie.

Czyli kościół cały czas kształtuje w człowieku świadomość bycia grzesznikiem, a nie świadomość, że został odkupiony, aby w rezultacie stawał się jednym z grzechem, a nie jednym z Chrystusem.

Dzisiejszy chrześcijanin zna co prawda słowo odkupienie, ale nie pojmuje, co ono tak naprawdę oznacza i czym skutkuje w jego duchowym życiu. Nie pojmuje, że został uwolniony z grzechu pierworodnego i grzechów, które ciążyły na jego duszy, i że został ponownie powołany do życia (1P 1,23). To nie dociera do jego świadomości, jest odcięty od prawdy. Natomiast pewny jest swojej grzeszności, bo takie przekonanie wpoił mu kościół swoim nauczaniem, a człowiek w pełni je przyjął, z nim się zgodził, uznał za swoje i według niego żyje. A żyjąc w świadomości grzesznika, żyje tylko w przestrzeni ciemności i jest z nią zidentyfikowany; grzech to on, ciemność w nim to on.

To cóż mamy uczynić? «Cóż mamy czynić, bracia?» (Dz 2,37)

Uwierzyć Chrystusowi. Uwierzyć w odkupienie. Uwierzyć w wolność i niewinność swojej duszy. To jest jedyna możliwość.

Leczenie psychozy indukowanej w psychiatrii głównie polega na rozdzieleniu osób, u których nastąpiło współwystępowanie psychozy, aby nie miały już ze sobą bliskiego kontaktu.

Gdy człowiek uwierzy, że został przez Chrystusa odkupiony, przyjmuje Chrystusowego Ducha, przestaje być związany z naturą cielesną, z grzechem w ciele; jest z naturą rozdzielony. Nie żyje wtedy pod wpływem „zaindukowania” przez grzech ciała, ale prowadzi go Duch Boży, Duch Święty, żyje w synowskiej, uzdrawiającej więzi z Ojcem „albowiem wszyscy ci, których prowadzi Duch Boży, są synami Bożymi”.(Rz 8,14)

Synowie Boży wyzwoleni i nie ulegają już śmiercionośnemu zaindukowaniu. Nie ulegają, bo do Boga należą, a nie do samych siebie (1 Kor 6,19). Są uważni, przytomni, „trzeźwego myślenia” i „mocni w wierze przeciwstawiają się przeciwnikowi, który jak lew ryczący krąży szukając kogo pożreć”.(1P 5,8-9). Zachowują czystą świadomość prawdy. Trwając w duchowej jedności z Bogiem nie mają innych myśli jak tylko te, które od Boga pochodzą. Nie mają innych pragnień jak tylko te, które z serca Bożego wypływają. Nie czynią nic innego jak tylko to, co On czyni.

Żyją w świadomości wolności i niewinności, pełniąc dzieła Boże. Przenikające ich strumienie światła i miłości Bożej płyną do głębin, aby ich natura ta zwiedziona, chora i znękana, ale nie dostrzegająca swojego położenia, mogła zostać wyzwolona. Aby nie tylko dusza cieszyła się obecnością Boga, ale ciało również. Aby stało się ono przybytkiem Ducha Świętego (1Kor 6,19) i aby cielesnymi zmysłami odczuwał człowiek prawdę. Aby nie była ona dla niego tylko wersetem biblijnym, ale realnie dziejącą się rzeczywistością.

Synowie Boży kroczą wolni i pewni, zdecydowanie pokonując chcące „zaindukować” ich wpływy i modląc się z wdzięcznością: „Bogu niech będą dzięki za to, że pozwala nam zawsze zwyciężać w Chrystusie”.(2Kor 2,14). Oni nie żyją już według tego, czego chce ciało, ale według tego, czego chce Duch. I ich życie jest nieustanną pieśnią radości z rozszerzającej się światłości i Bożej chwały. Radości z poznania prawdy i życia nią. Radości z miłości Ojca i służenia Mu. Radości z prostego i jedynego sensu ich życia - życia w świętej naturze Boga i nieustannego wzrastania w niej. Albowiem mają pełną świadomość, że „nie powołał nas Bóg do nieczystości, ale do świętości” (1Tes 4,7) I tak czynią. I oni Bogu podobać się mogą...

 

Script logo